środa, 24 kwietnia 2013

Pomalutku...

...do przodu. Dawno nic tutaj nie napisałem, więc pora dodać kilka słów. Prace przy pomarańczowej WSK pomieszanej z MZ i Jawą pomału zmierzają ku końcowi. Silnik został już prawie złożony. Udało się zamontowac alternator od motocykla Jawa 350TS, obecnie pracuję nad umocowaniem czujnika do zapłonu bezstykowego. Wyciąłem też ze starego dekla silnika (prawej kapy) dystans pod obecny dekiel - konieczny jest ze względu na to, że alternator od Jawy nie mieści się pod fabryczny dekiel. Jeszcze tylko drobne operacje i silnik zagości w ramie od pomarańczowej WSKi. Niestety, zapomniałem zrobić zdjęcia dopiero co poskładanego silnika, ale to się niebawem zmieni :)

Jako, że przyszła w końcu wiosna, a WSKa nie była jeszcze gotowa do jazdy, udało się trochę pojeździć MZ. Niemiecka Helga zrobiła kilkanaście kilometrów, ale pojawiły się problemy z regulacją gaźnika. Chyba trzeba będzie zapolować na porządny gaźnik - podobno jedyny słuszny do tego modelu, to BING 84. Niestety - na razie trochę odstrasza mnie cena - ponad 400zł...
ETZ przeszła pozytywnie badanie techniczne - co ciekawe, pan diagnosta zapytał tylko, czy jeździ, hamuje i ma światła :):). Muszę w końcu znaleźć czas, by przerejestrować motocykl.
Pierwsze jazdy:
Motocykl otrzymał nową stopkę boczną, która oczywiście jest wyrobem teraźniejszym - tak zwana nowa chińska jakość, która pozwoliła na trzykrotne podparcie motocykla :):). Po tym czasie stopka zaczęła się wyginać i musiałem ją po swojemu przerobić - nieryzykowałem stawiania MZ na niepewnej podpórce.
W wolnej chwili MZtka otrzymała też tylny stelaż - wykonany całkowicie ze stali kwasoodpornej:



Niestety - na chwilę obecną MZ została pozbawiona silnika....kilka dni temu silnik opuścił ramę, a to za sprawą pierwszej awarii :(.
Wrzucenie drugiego biegu objawiało się stukaniem w silniku. Wolałem nie ryzykować jazdy, zwłaszcza, że uszkodzenia mogłyby się pogłebić. Lada dzień zabieram się więc za remont silnika. Muszę się spieszyć - obiecałem starszemu synowi udział w otwarciu sezonu motocyklowego w naszym mieście - a to już18.05 :)

piątek, 15 marca 2013

Potrzeba matką wynalazku :)

Tak, tak....dawno nie napisałem choć słowa tutaj. To z dwóch powodów - nie bardzo było o czym, bo brakło czasu :). Mimo to, coś się dzieje...
Pomarańczowe dziwadło nabiera kształtów. Wykonałem jużpraktycznie całą instalację elektryczną. Brakuje w niej jeszcze regulatora napięcia (kupiłem ze 2 miesiące temu, do dzisiaj nie przyłali, więc muszę chyba zakupić drugi :( ) oraz impulsatora do zapłonu bezstykowego. Mam już założony prostownik zbudowany z dwóch mostków trójfazowych:

oraz zamocowany moduł zapłonu, pochodzący z VW Golfa:

Tutaj widać kawałek instalacji elektrycznej w moim wykonaniu:

Cała instalacja ma jeden punkt masy, czyli wszystkie przewody masowe zbiegają się w jednym punkcie. Instalacja oparta na 5 bezpiecznikach samochodowych płytkowych, zabezpieczających obwody kierunkowskazów, świateł, gniazda zapalniczki, zapłonuu i całego prądu w motocyklu. 
To, że działa widać na poniższych zdjęciach - można jużsobie pomrugać :)


Cała pomarańczowa WSK Kundel prezentuje się tak:






No, ale skąd taki tytuł tego posta? Nie z przypadku....kompletując jakiś czas temu części do budowy tego motocykla, zauważyłem, że między innymi brakuje mi łożyska wałeczkowego wałka zdawczego. Zastsowane w tym silniku łożyskowanie nie jest najlepszym pomysłem - jest to łożysko wałeczkowe bez koszyka - czyli każdorazowy demontaż łożyska zmusza nas do układania sporej ilości wałeczków na bieżniach (zegarmistrzowska robota). Aby dobrze ułożyć te wałeczki najczęściej używa się niemałej ilości lepkiego smaru, który potem zapycha kanały smarujące łożyska. Ale to jeszcze nic....zdecydowałem, że kupię takie łożysko. Szybki rzut oka na aukcje internetowe i ...jest, kupione, za chwilę dostarczone i odłożone na półkę. Dopiero kilka dni temu zabrałem się za składanie silnika, więc potrzebowałem dawno kupionego łożyska. Zamontowałem wałek zdawczy razem z łożyskiem wałeczkowym (uprzednio oczywiście kilka razy musiałem układać wałeczki) i co się okazało?? Łożysko było tak miernej jakości, że po zrobieniu 3-4 obrotów wałek się zaklaeszczał. Wałeczki łożyska miały zbyt duży luz między sobą...ech..jakość...:(
Nie ryzykowałem zakupu kolejnego bubla. Otworzyłem katalog łożysk, pomierzyłem potrzebne średnice i ... dobrałem łożysko NIK 22/16 produkcji SKF. Jest to łożysko igeiłkowe z koszykiem. Wymiary: 22 (tyle co nasz wałek zdawczy) 34 (za mało - gniazdo łożyska w karterze ma 42mm) i szerokość łożyska to 16mm (czyli tyle, ile złożenie wałeczkowe przewidziane przez fabrykę. Nie pozostało mi więc nic innego jak dotoczenie tulejki redukcyjnej o wymiarach 42x34x16, którą wprasowałem w gniazdo karteru, a w tulejkę wcisnąłem łożysko NKI 22/16. Myślę, że będzie śmigać :):)

Tutaj wałek zdawczy już na swoim miejscu - łożyskowany łożyskiem NKI 22/16 z tuleją redukcyjną. Otwory do smarowania w wałku zdawczym pasuję w koszyk łożyska NKI 22/16, więc problem braku smarowania nie istnieje.

I druga strona:


A tutaj już cały prawy karter - widać podfrezowania potrzebne do zastosowania alternatora z Jawy 350 TS.







piątek, 15 lutego 2013

Z życia pomarańczowego Kundla...

Pora przypomnieć sobie o pomarańczowym Kundelku, który powstaje w mojej piwnicy. Mimo, że w garażu czeka ETZ251, by odbyć nią pierwszą przejażdżkę jak tylko pogoda pozwoli - to prace nad WSK M21W2 z przodem od ETZ cały czas trwają. Zbudowałem już kompletną instalację elektryczną z wykorzystaniem 5 polowej skrzynki bezpieczników, regulatora napięcia RNA2, prostownika zbudowanego z mostków trójfazowych oraz modułu zapłonowego od VW Golfa...:)
Wszystkie podzespoły elektryczno-elektroniczne już zostały zabudowane w motocyklu - z wyjątkiem regulatora napięcia (wciąż czekam na przesyłkę) oraz przerywacza kierunkowskazów - ale mam nadzieję, że wkrótce te podzespoły do mnie dotrą. Zdjęcia instalacji elektrycznej pokażę wkrótce - na razie mam tylko bardzo kiepskiej jakości fotki robione telefonem.
Motocykl otrzymał też boczną stopkę. Postawienie motocykla na stopce centralnej nie było pewne (większa opona z tyłu, inne przednie zawieszenie) więc stopka centralna musi zostać zmodyfikowana. A oto aktualne foto WSK Kundel :)

Oczywiście stopka boczna będzie malowana, na razie zamontowałem na próbę, czy motocykl chce na niej się opierać :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nieoczekiwana zmiana miejsc.....garażowania :)

Poznaliśmy się w 2008 roku. Była ze mną 5 lat. W tym czasie kilka razy ją rozbierałem, kupowałem biżuterię (łańcuszek, pierścionki). Na imię miała Wiesława, z racji wieku mówiłem o niej babcia Wiesia. Aż rozstania przyszedł czas....pożegnaliśmy się w sobotę, 9.02. Kilka dni wcześniej zrobiłem jej jeszcze ostanie zdjęcie:

Tego dnia zapakowałem ją do przestrzeni ładunkowej busa i wywiozłem.... Ale jakże było wracać bez nowej partnerki. W drodze powrotnej towarzyszyła mi kolejna przyjaciółka - uwaga, uwaga - przedstawiam  wszystkim ciotkę Helgę :) - to Niemka. Jest młodsza od babci Wiesi, żwawsza i chyba trochę zgrabniejsza. 

A już na poważnie - któregoś popołudnia siedząc w biurze wpisałem w przeglądarkę adres tablica.pl. Zacząłem przeglądać motocykle z woj. mazowieckiego. W oko rzuciło mi się ogłoszenie pana Darka z okolic Siedlec, który oferował do sprzedaży MZ ETZ 251 z roku 1989. Właściciel brał pod uwagę również zamianę na WSK 125, która będzie ładna i będzie miała dokumenty. Odezwałem się do p. Darka poprzez maila. Opisałem moją WSK i tak oto po wymianie kilku maili i telefonów w sobotę 9.02 udałem się z WSK w odwiedziny do p. Darka. W drodze powrotnej towarzyszyła mi już MZ ETZ. 
Ciotka Helga ma trochę rzeczy do ogarnięcia - nie działa obrotomierz, ma słaby akumulator, muszę zrobić porządek z instalacją elektryczną, ale odpala i chyba jeździ...chyba, bo nie miałem okazji sprawdzić - bałem się przyziemienia w śniegu. Czekam więc do wiosny!!

A już wkrótce aktualizacja z postępu prac na moją pomarańczową strzałą - WSKowym Kundelkiem, któremu brakuje już coraz mniej elementów. :)


Historia pewnej rejestracji...

Dawno nie pisałem na tym blogu, ale spowodowane to było bardzo prozaiczną przyczyną - brakiem czasu. A pisać jest o czym...po pierwsze, to wspominałem już tutaj jakiś czas temu, że czarna WSK M06B3 otrzymała nowe, białe tablice. Otóż to był dopiero początek - jak później się okazało walki. Ponieważ historia jest dość długa, a ja opisywałem ją już na innym forum, po prostu wklejam cały tekst - historia ma szczęśliwy finał i jest dość niesamowita :)


W 2008 roku kupiłem motocykl WSK M06B3 od starszego pana, który to już kilka lat nie używał motocykla, ale za to opłacał wciąż ubezpieczenie OC. Stan motocykla od momentu kupna do odbudowy jest przedstawiony w moim wątku na tym forum a także na moim blogu. Ale do rzeczy... Aż do roku 2012 zeszło mi się z odbudową pojazdu - nie było łatwo, bo był częściowo spalony. W 2012, gdy pojazd był już pełnosprawny udałem się na badanie techniczne, które WSK zaliczyła bez problemu. Ponieważ ubezpieczenie, które płaciłem od momentu zakupu WSKi kończyło się z końcem roku 2012, w dniu 12.12.2012 udałem się do Wydziału Komunikacji, by przerejestrować sprzęt na nowe numery i odnowić polisę już z nowymi numerami rejestracyjnymi. Zabrałem ze sobą umowę kupna motocykla, dowód rejestracyjny wydany w 1979r, zaświadczenie ze stacji diagnostycznej o pozytywnym wyniku badania technicznego. Wypełniłem wniosek, dostałem tymczasowe pozwolenie (tzw. miękki dowód) i nową, białą tablicę. Po ok. 3 tygodniach udałem się ponownie do WK, by odebrać stały dowód rejestracyjny. I zrobił się problem....Otóż poprzedni Wydział Komunikacji (Żuromin), w którym była zarejestrowana moja WSK powinien potwierdzić mojemu WK, że taki pojazd widnieje w ewidencji. A co się okazało? Owszem...znaleźli ślad mojego pojazdu, ale z adnotacją, że w 1979r pojazd "wyszedł" od nich do Płocka. Po rozmowie z kierownikiem mojego WK dowiedziałem się, że dopóki Żuromin nie potwierdzi, że ma w ewidencji pojazd, oni nie wydadzą mi stałego dowodu rejestracyjnego....hmm...wiedziałem, że jest to jakiś błąd w WK Żurominie. Przecież człowiek od którego kupiłem pojazd był jego właścicielem od 1979r aż do momentu, w którym sprzedał go mnie, czyli do 2008r. Nie miałem jednak kontaktu do poprzedniego właściciela, nawet próbowałem odszukać jego córkę, która była przy transakcji sprzedaży, ale nr telefonu do niej przepadł, pani ta zmieniła pracę i nie miałem do niej żadnego kontaktu. Mało tego - nie wiedziałem, czy poprzedni właściciel jeszcze żyje...Sytuacja stawała się patowa, bo ja przecież miałem komplet dokumentów potrzebnych do rejestracji, a WK zasłaniało się swoimi systemami (bo jak ktoś w Żurominie nie odkliknie, to my nie możemy). Dzwoniłem nawet do Żuromina...rozmowa nie dała efektu. I w tym momencie historia robi się niesamowita...Po kolejnej już rozmowie z kierownikiem mojego WK, po argumentach, że pójdę do sądu, że mają bałagan itd...zacząłem wątpić w szczęśliwy finał sprawy....ale nie poddawałem się, bo zbyt dużo pracy, czasu no i pieniędzy poświęciłem WSK, by tak po prostu odpuścić. I tego dnia, w którym ponownie składałem wizytę w WK byłem w sklepie....kupowałem banany dla dzieci. Stałem tak i wybierałem, bo nie były piękne....a obok stanęła pani, która zagadała do mnie, że te banany to takie nie zbyt ładne, ale może da się coś wybrać . Podniosłem wzrok i .... nie mogłem uwierzyć!!! To była córka pierwszego właściciela mojej WSKi!!! Niesamowity zbieg okoliczności, bo przecież szukałem tej pani i nie mogłem jej znaleźć. Mało tego - okazało się, że jej ojciec żyje, ma 91 lat, ale ma się całkiem dobrze. Wziąłem nr tel do tej pani, zapytałem, czy tata mógłby potwierdzić wersję o rejestracji motocykla. Nie było z tym problemu. Na drugi dzień zadzwoniłem do kierownika WK, poinformowałem go, że odnalazłem poprzedniego właściciela. Chciał, żebym go przywiózł do urzędu...nie zgodziłem się, bo nie miałem sumienia ciągać starszego człowieka po urzędach. Zaproponowałem, że zawiozę kierownika do starszego pana....niechętnie, ale przystał na to. Podczas wizyty pokazałem zdjęcia motocykla poprzedniemu właścicielowi - wzruszył się, powspominał jak jeździł...napisał też oświadczenie, w którym potwierdził wersję, że był właścicielem od 1979 do 2008r., że kupił w 1979 roku motocykl od księdza z Płocka - czyli zupełnie odwrotnie niż stało w papierach WK w Żurominie . Po tej wizycie sądziłem, że teraz to już dostanę bez problemu stały dowód rejestracyjny. Niestety - myliłem się. Po kilku dniach zadzwoniłem do WK, a tam usłyszałem starą śpiewkę - że czekają na Żuromin. Zapytałem, czy chociaż przesłali oświadczenie poprzedniego właściciela lub dzwonili w tej sprawie...No nie....ręce mi opadły. W ten sposób mógłbym czekać jeszcze kilka lat, bo przecież Żuromin sam z siebie nie zmieniłby zdania. Wkurzyli mnie...powiedziałem, że w takim razie przyjdę jutro do WK i żądam wydania decyzji odmownej o rejestracji, z uzasadnieniem, na piśmie. Kierownika trochę zatkało....nie bardzo jak miał mi taką odmowę uzasadnić - ja miałem przecież komplet dokumentów . Na drugi dzień udałem się do WK, zapytałem, czy jest już dla mnie decyzja odmowna? Kierownik zaprosił mnie do naczelnika WK....ten zaczął od przeprosin, że tak długo to trwa...pomyślałem, że skoro przeprasza, to jesteśmy już w domu . Okazało się, że sam zadzwonił do WK w Żurominie, nakłonił ich do odblokowania systemu i jeszcze w tym samym dniu zlecili druk mojego dowodu rejestracyjnego w Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. I tym o to sposobem 7.02.2013 otrzymałem, wywalczony i długo oczekiwany dowód rejestracyjny mojej WSKi. Niesamowite jest w tej historii nie to, że w urzędach sprawy się ślimaczą, nie to, że urzędy mają bałagan, ale to, że spotkałem zupełnie przypadkiem osobę, która bardzo mi była potrzebna w tamtej chwili - córkę poprzedniego właściciela. Ale też to, że pokazując zdjęcia odbudowanej WSKi jej długoletniemu użytkownikowi, sprawiłem mu prawdziwą radość i przywołałem wspomnienia.... a teraz cieszę się nowym dowodem rejestracyjnym



sobota, 19 stycznia 2013

WSK na kołach

Troszkę dziś popracowałem przy WSK. Postawiłem moto na koła i uzbroiłem część nadwozia. Pojawiły się małe problemy, bo stopka centralna okazała się....zbyt mała. Stało się to za sprawą zawieszenia z MZ ETZ oraz większej opony z tyłu. Te dwie rzeczy sprawiły, że motocykl delikatnie urósł :) i po postawieniu na stopce centralnej nie stoi stabilnie mając tendencje do przechyłu na jedną stronę. Ale nic to - i tak miałem usunąć podstawkę centralną na rzecz stopki bocznej. poza tym tylne koło i amortyzatory zamontowałem na razie prowizorycznie - do amortyzatorów brak mi śrub dolnych - to śruby z gwintem M12x1, a jako, że w tym motocyklu wszystkie śruby montuję z łbem imbusowym oraz ocynkowane, muszę poszukać takich z gwintem M12x1. Ale wszystko w swoim czasie :)
Aktualnie mój motocykl - ni to WSK, ni to MZ - taki po prostu kundel :) - wygląda tak:








W końcu gromadka części zaczyna przypominać motocykl :)

piątek, 18 stycznia 2013

Polakierowane :)

Dzisiaj w końcu odebrałem elementy od lakiernika. Jestem mega zadowolony!! Kolor jest dokładnie taki, jak sobie wyobrażałem - mocny, intensywny pomarańczowy :). Tak to wygląda:







Do jakości lakierowania też nie mogę się przyczepić, jest idealnie :):)

Dzisiaj dostałem również przesyłkę z jednego ze sklepów internetowych. Najbardziej zależało mi na gumowych tulejach amortyzatorów tylnych, bo bez tego nie mam jak zamontować amortyzatorów....zamówiłem oczywiście 4 szt, dostałem 3......:( Będę oczywiście składał reklamacje, ale znów minie trochę czasu...