piątek, 15 marca 2013

Potrzeba matką wynalazku :)

Tak, tak....dawno nie napisałem choć słowa tutaj. To z dwóch powodów - nie bardzo było o czym, bo brakło czasu :). Mimo to, coś się dzieje...
Pomarańczowe dziwadło nabiera kształtów. Wykonałem jużpraktycznie całą instalację elektryczną. Brakuje w niej jeszcze regulatora napięcia (kupiłem ze 2 miesiące temu, do dzisiaj nie przyłali, więc muszę chyba zakupić drugi :( ) oraz impulsatora do zapłonu bezstykowego. Mam już założony prostownik zbudowany z dwóch mostków trójfazowych:

oraz zamocowany moduł zapłonu, pochodzący z VW Golfa:

Tutaj widać kawałek instalacji elektrycznej w moim wykonaniu:

Cała instalacja ma jeden punkt masy, czyli wszystkie przewody masowe zbiegają się w jednym punkcie. Instalacja oparta na 5 bezpiecznikach samochodowych płytkowych, zabezpieczających obwody kierunkowskazów, świateł, gniazda zapalniczki, zapłonuu i całego prądu w motocyklu. 
To, że działa widać na poniższych zdjęciach - można jużsobie pomrugać :)


Cała pomarańczowa WSK Kundel prezentuje się tak:






No, ale skąd taki tytuł tego posta? Nie z przypadku....kompletując jakiś czas temu części do budowy tego motocykla, zauważyłem, że między innymi brakuje mi łożyska wałeczkowego wałka zdawczego. Zastsowane w tym silniku łożyskowanie nie jest najlepszym pomysłem - jest to łożysko wałeczkowe bez koszyka - czyli każdorazowy demontaż łożyska zmusza nas do układania sporej ilości wałeczków na bieżniach (zegarmistrzowska robota). Aby dobrze ułożyć te wałeczki najczęściej używa się niemałej ilości lepkiego smaru, który potem zapycha kanały smarujące łożyska. Ale to jeszcze nic....zdecydowałem, że kupię takie łożysko. Szybki rzut oka na aukcje internetowe i ...jest, kupione, za chwilę dostarczone i odłożone na półkę. Dopiero kilka dni temu zabrałem się za składanie silnika, więc potrzebowałem dawno kupionego łożyska. Zamontowałem wałek zdawczy razem z łożyskiem wałeczkowym (uprzednio oczywiście kilka razy musiałem układać wałeczki) i co się okazało?? Łożysko było tak miernej jakości, że po zrobieniu 3-4 obrotów wałek się zaklaeszczał. Wałeczki łożyska miały zbyt duży luz między sobą...ech..jakość...:(
Nie ryzykowałem zakupu kolejnego bubla. Otworzyłem katalog łożysk, pomierzyłem potrzebne średnice i ... dobrałem łożysko NIK 22/16 produkcji SKF. Jest to łożysko igeiłkowe z koszykiem. Wymiary: 22 (tyle co nasz wałek zdawczy) 34 (za mało - gniazdo łożyska w karterze ma 42mm) i szerokość łożyska to 16mm (czyli tyle, ile złożenie wałeczkowe przewidziane przez fabrykę. Nie pozostało mi więc nic innego jak dotoczenie tulejki redukcyjnej o wymiarach 42x34x16, którą wprasowałem w gniazdo karteru, a w tulejkę wcisnąłem łożysko NKI 22/16. Myślę, że będzie śmigać :):)

Tutaj wałek zdawczy już na swoim miejscu - łożyskowany łożyskiem NKI 22/16 z tuleją redukcyjną. Otwory do smarowania w wałku zdawczym pasuję w koszyk łożyska NKI 22/16, więc problem braku smarowania nie istnieje.

I druga strona:


A tutaj już cały prawy karter - widać podfrezowania potrzebne do zastosowania alternatora z Jawy 350 TS.